-
Powrót do Vegas! 03.01.2009 :: 18:58
W przenośni oczywiście, wrócić tam mogę tylko oglądając zdjęcia, które zrobiłam na przełomie maja i czerwca zeszłego (niestety) roku.
Poprzednią część zakończyłam na hotelu MGM, do którego weszliśmy zobaczyć jedynie lwy, potem skierowaliśmy się do bardziej widowiskowych hoteli. Pierwszy na naszej trasie był New York, New York - wnętrze przypominało swoim wyglądem Nowy Jork, a więc uliczki, miejsca, lokale, cały wystrój, był jednym wielkim Nowym Jorkiem, taki NY w pigułce, wszystko w jednym miejscu - no tak, pod tym względem Las Vegas jest niesamowity, był przecież Paryż, teraz Nowy Jork, potem mały Egipt, potem jeszcze Anglia za czasów króla Artura i rycerzy okrągłego stołu, potem jeszcze Wenecja - a może frytki do tego? :))
Taka była nasza trasa, hoteli w Vegas było (i jest nadal) oczywiście więcej, 4-y dni to za mało, żeby je wszystkie zobaczyć, to były tylko darmowe atrakcje, bo przecież w Vegas jest wszystko - prawie (no może nawet i Żywiec by się znalazł :))
No to lecim -
Skrzyżowanie Broadway i West
Zumanity theatre - nie wiem co to, ale ładnie wyglądało - zapewne jakieś przedstawienia tylko i wyłącznie do obejrzenia w tym hotelu
Steki u Gallaghera - można było sobie wybrać stek, tak sobie stały, odmrażały się i czekały na nabywcę, a wszystkie śliczne i soczyste...
Wystrój hotelu - zdjęcie autentycznego New Yorku z lat 30-40-tych być może
Recepcja
Widok ogólny na hotel z zewnątrz - czy to w ogóle wygląda na hotel?
-
Hotel Excalibur 03.01.2009 :: 19:18
Po przeciwnej stronie New York znajduje się bajkowy wręcz Excalibur, z daleka wygląda jak zbudowany z klocków lego - przynajmniej mi się tak kojarzy, w rzeczywistości jest ogromny i niezwykle ciekawy - w środku wszystko jest takie... - angielskie :) Jeden z ładniejszych hoteli w Vegas.
Przestronne wnętrza, dekoracyjne sufity, żyrandole...
A na filarach królewskie głowy :)
Nawet toalety były oznakowane zgodnie ze stylem z epoki - tu dla "Lejdis" ;)
-
Hotel Luxor - styl egipski 03.01.2009 :: 19:36
Nie pamiętam już, czy jechaliśmy do niego kolejką z Excalibura, czy przechodziliśmy piechotą, grunt, że zaraz za Ecxaliburem był Luxor, hotel w kształcie piramidy, gdzie całość schodziła się gu górze, szeroka u podstawy, zwężona u góry, wieczorami z czubka Luxora wypuszczany był w niebo silny strumień światła - laserowego? Ot, taka atrakcja, a wewnątrz wszystko było egipskie: palmy, kolumny, rzeźbienia, duże stojące rzeźby, sklep skarabeusz, a w to wszystko wplątana technika i nowoczesność oraz kasyna...
Na kolejnym zdjęciu jeszcze nie widać tak bardzo, jak cały hotel wygląda od wewnątrz, że wszystko schodzi się u samej góry
A tu palmy w donicach, nie sprawdzałam czy żywe, ale pewnie sztuczne - łatwiejsze w utrzymaniu :)
Tu widać już lepiej, te belki to poszczególne piętra hotelu - był naprawdę wielki, jakby mniejsza piramida w większej piramidzie, ciekawe czy rozmiarem zbliżone, do tych w Egipcie, jeśli tak - to po prostu szacun.
Egipskość normalnie...
Tu widać piramidę - wokół na tych belkach-piętrach znajdowały się pokoje hotelowe
Na tym zdjęciu trzeba zwrócić uwagę na reklamę pewnego przedstawienia, które budziło dość wiele kontrowersji - Bodies - ciała - chodziło może nie tyle o sposób ich prezentacji, ale sposób zdobycia ciał - niektórzy uważali, że to bezczeszczenie zwłok, bowiem ciała do pokazu kupowano gdzieś na wschodzie, z jakiś cmentarzy, nie wiem dokładnie o co chodziło, przedstawienia nie widzieliśmy, a z reklam wynikało, że pokazywane są ludzkie ciała obdarte ze skóry aż do mięśni i ścięgien, uformowane w jakiś wymyślnych figurach, brrrrr...
16.01.2009
...no niestety, choroba daje znać o sobie i niechcący usunęło mi się nie to zdjęcie co chciałam...
-
Hotel Mandalay Bay 03.01.2009 :: 19:56
Zaraz za Luxorem znajdował się Mandalay Bay - to chyba ostatni hotel przed tablicą wyjazdową, do MB dosłownie weszliśmy, obeszliśmy kawałek i wyszliśmy - tu już nie było zbytnio co oglądać, a chcieliśmy jeszcze wrócić do Luxora kolejką - to chyba było jakoś tak. Poszliśmy do tej kolejki, ale okazało się że była jakaś awaria i kolejka zawiozła nas aż do Excalibura, a że byliśmy zmęczeni, robiło się już późno, postanowiliśmy wracać do naszego hotelu - i tak widzieliśmy dość, jak na jeden dzień.
Widok na Luxor z Mandalay Bay
A tu widok na MGM Grand z mostu-wiaduktu nad ulicą, prowadzącego z Excalibura do New York
-
Statua Wolności w Vegas i nie tylko 03.01.2009 :: 20:18
Jak pisałam wcześniej Las Vegas ma wszystko - wieżę Eiffla, piramidę, ma też i Statuę Wolności, jesteś w jednym miejscu, a jakbyś był w kilku innych na całym świecie
Z lewej widać strasznego rollercoastera, z którego słynie New York New York w Vegas
Jak prawdziwa
Most Brookliński?
A te sobie znowu lecą w kulki...
Taka sobie zwykła ulica w Las Vegas
-
Robo-wolontariusz 16.01.2009 :: 12:51
Od razu zaznaczam, że to nie moja nazwa, ale przypadła mi do gustu :)
R-W trzyma małą "wośpową" puszeczkę, bo to mały robot był :)
-
Nowy kolega - Dahek w akcji ;)) 16.01.2009 :: 12:54
-
Karolinka też wspiera WOŚP 16.01.2009 :: 12:56
-
A ku-ku! 16.01.2009 :: 12:58
-
Zabawy Konioczłowieka z Panem Properem :) 18.01.2009 :: 12:55
Ta część będzie tylko dla wtajemniczonych, którzy wiedzą o co biega z Konioczłowiekiem - to dość zawiła historia, a całość ma wymiar sentymentalny :);)
-
Bellagio - nocny pokaz 21.01.2009 :: 19:18
Nocna wyprawa po Vegas - udało nam się wtedy zobaczyć sporo atrakcji miasta hazardu
Jak już pisałam pokazy pod Bellagio w ciągu dnia odbywały się co pół godziny, zaś w porze wieczornej co 15 minut i zawsze było pełno ludzi :))
-
Nocne Las Vegas 24.01.2009 :: 17:10
Nocą Las Vegas wygląda "najprawdziwiej" - tak jak go znamy - z amerykańskich filmów na przykład,i tak jak przynajmniej mi się kojarzy najbardziej, choć Las Vegas to tylko miasto ze złą renomą, a może jednak dobrą? Jednak ja wspominam go dobrze i miło, egzotycznie, intrygująco, kolorowo i świetliście - nie straciłam tam przecież majątku - tylko raptem parę dolarów. Nie będę też jeździć tam co tydzień - w każdy piątek wieczorem i zostawać na cały weekend, żeby siedzieć w kasynie cały dzień i noc i grać, a czasem kiedy w kieszeni nie zostanie już nic, odkryć, że nawet nie mogę wyskoczyć oknem, bo wszystkie są zamontowane tak, aby nie móc ich otworzyć :) Nie będę też piła do upadłego i szalała na Freemont Street, podczas wieczorka panieńskiego, nie mówiąc już o tym, że na pewno nie wyjdę za mąż w jednej z Wedding Chapels - praktycznie w każdym hotelu taka była, choć nigdy nie udało mi się jej zobaczyć - kto by chciał wychodzić za mąż w Vegas? Ja tam jedynie byłam gościem, zwiedzałam i chłonęłam wszystko to, co dało się chłonąć i wcale nie byłam w tym osamotniona, bo obok mnie było mnóstwo ludzi, którzy robili to samo: zwiedzali, oglądali przedstawienia, łazili z z dziećmi lub z przyjaciółmi od hotelu do hotelu, robiąc zdjęcia, zachwycając się pokazem wybuchu złości Zeusa w Ceasars Palace, wieczornym pokaz bitwy dwóch statków przy Treasure Island i wielu wielu innych rzeczy - w tej kwestii Las Vegas też ma się czym pochwalić i widać, że to miasto jest nastawione na zarabianie pieniędzy w każdej dziedzinie...
Hotele usytuowane przy głównej ulicy LV rozświetlone wieczorem neonami
Harrah's:
Treasure Island i pokaz bitwy między piratami a syrenami:
Syreny zaraz zaczną zwabiać piratów na swój statek...
Rozgorzała walka, zrobiło się naprawdę gorąco :)
-
Nocne: Venetian i Flamingo 24.01.2009 :: 17:20
Przy hotelu Flamingo czekał cały autobus z Policją, nie zauważyłyśmy z koleżanką wprawdzie żadnych rozruchów, ani niczego podobnego - zwykły lasvegasowski gwar, ale już oni wiedzą lepiej, co się może tam wydarzyć...
-
Hotel Flamingo 24.01.2009 :: 17:48
Wcale nie pamiętałam tego hotelu, a był przecież dość mi znany dzięki kiedyś jednemu z moich bardziej ulubionych seriali - Crime Story - przez ten serial polubiłam dość mocno muzykę lat 60-siątych i zamiłowanie do tańca ;)
Dziś sobie odświeżyłam pamięć z tytułową piosenką z tego serialu - Runaway Dela Shanona i zauważyłam, że jest tam i Flamingo Hotel i Freemont Street :) Ha! no i kto by pomyślał, że tam będę kiedykolwiek :)
Do hotelu Flamingo wróciłyśmy z moją koleżanką następnego dnia i to dwukrotnie - to był już ostatni dzień zwiedzania i przedostatni pobytu w Las Vegas, święto się już kończyło, weekend także - trzeba też było pokupować jakieś pamiątki, chyba najwięcej mam ich właśnie z Flamingo, ale to czysty przypadek, choć prawdę powiedziawszy wszystko tam było takie ładne - różowiótkie i w ogóle fajne, no i duże zniżki były :) Sam hotel w sumie chyba najstarszy, albo z jakąś złą renomą, taką mafijną ;)) (to przez ten serial chyba), nie wiem co było pierwsze - czy najpierw hotel, a potem pojawiły się Flamingi, czy to było zamierzone, żeby były tam flamingi, wszystko było różowe i na dodatek nazwano go Flamingo... ale po co sobie tym głowę zaprzątać... Jeszcze tylko jedno - to taki "amerykański" hotel, przynajmniej w moim odczuciu...
Nawet kamienie są w różowym odcieniu :) + te trzy-cztery zwykłe, szare szkaradztwa ptakowe :)
Ulubione zajęcie - stanie na jednej nodze!
Chowanie głowy w... pióra :)
Czarnulek z czerwonym dziobem
Różowe szyby flamingowego hotelu
O co chodzi z tym chowaniem dzioba w pióra??
Flamingo, Flamingo, Flamingo
To widziałam chyba tylko w tym hotelu - całe stoisko do czyszczenia butów!!
Udało nam się wyjść z hotelu jakimś bocznym wyjściem...
-
Lampa 24.01.2009 :: 18:12
-
Hotel Venetian (Wenecjusz?) 24.01.2009 :: 18:29
Równie ładny i ciekawy jest hotel Venetian, to znowu taka mała Wenecja, z gondolami (nawet śpiewającymi gondolierami), zabudową, kanałami (także wewnątrz), ze śpiewającymi operowe arie aktorami, z weneckimi uliczkami, sklepami, mostkiem... no wszystko co można zobaczyć w Wenecji - zobaczy się i tutaj :)
Mają tam też muzeum figur woskowych, nie weszłyśmy do środka, ale przed wejściem udało nam się "spotkać" Nikolasa Cage i Whoopi Goldberg :)
Taka dbałość o szczegóły po prostu mnie zdumiewa...
Puste stoły - niedowiary! No ale było dość wcześnie rano, no i przecież kiedyś muszą to sprzątać :)
Wystrój w stylu weneckim
Kanał wewnątrz hotelu, ze sztucznym niebem, ale to już znamy z innych hoteli :)
Trochę niewyraźny ten autoportret ;)
Biała gondola - weselna :)
-
Wciąż jeszcze hotel Venetian 24.01.2009 :: 19:01
Połowa dnia, zgłodniałyśmy, więc poszłyśmy coś zszamać - to było takie skupisko różnej maści restauracji różnego typu, akurat siadłyśmy sobie na przeciwko Rackets, a tu taki numer! Wszyscy pracownicy wyszli przed bar i zaczęli tańczyć :)
Nie ma końca atrakcji... :))
Jeszcze tylko balkonu Julii brakuje :) Nigdzie mnie tak nogi nie bolały jak w Vegas - tyle było chodzenia :)
Taka ciekawostka w suficie :)
A tu znowu ciekawa lampa - czekałyśmy akurat na pokaz na jakimś placu w środku hotelu i tam były takie lampy (może ze szkła weneckiego? :))
Pan na szczudłach pokazuje na zegarek, a ludzie nie chcą sobie przestać robić zdjęcia z panem Mimem Białym, zresztą on był śmieszny, ta maska na twarzy uniemożliwiała mu pokazywanie jakichkolwiek emocji, ale jak jakaś fajna laseczka podchodziła, to albo unosił brwi na znak aprobaty dla wdzięków owej pani, albo podnosił do góry kciuk - śmieszny był - oczywiście za każdą fotkę dostawała napiwek, raz nawet całkiem sporo uzbierał, potem inny z aktorów zbierał mu to do specjalnej białej sakiewki i "wyprowadzał" go z sali, aby pozostali aktorzy mogli zacząć pokaz - wszystko na wesoło :)
-
Pozostałe hotele 24.01.2009 :: 19:38
Poza jeszcze jednym hotelem, nie wchodziłyśmy już do pozostałych, był to hotel Mirage, no i jeszcze przebiegłyśmy jeszcze przez Treasure Island, żeby kupić coś do picia, upałów wprawdzie nie było, ale powietrze dość suche - w końcu niedaleko pustynia :) Przed Miragem nie było jednak wybuchającego wulkanu - akurat go naprawiali ;/ za to cały hotel miał kręćka na punkcie Beatlesów!
-
Casino - w windzie :)) 24.01.2009 :: 19:44
-
Hotel Treasure Island 24.01.2009 :: 19:54
-
Hotel The Mirage 24.01.2009 :: 19:57
-
Jeszcze raz Harrah's - w świetle dziennym 24.01.2009 :: 20:45
-
The Mirage i Beatlesi 24.01.2009 :: 20:56
-
Hotel Gold Coast 24.01.2009 :: 21:07
No i na koniec hotel w którym mieszkaliśmy (na 8 pietrze) - Gold Coast - troszkę w oddaleniu od centrum, ale też wcale nie był jakiś tragiczny - ciut może gorszej klasy niż te wszystkie inne, które odwiedzaliśmy, bo nie miał atrakcji w stylu Cirque de soleil, ale kasyno miał - a to przecież podstawa :)
Hol wejściowy od garażu
Recepcja
Kasy:
Kasyno (po lewej był bar, który mijaliśmy idąc do pokoju)
-
Tablica wjazdowa do Las Vegas 24.01.2009 :: 21:16
Na koniec pobytu specjalnie pojechaliśmy ją zobaczyć, wydawało się nam że będzie imponująca, a to zwykła niewielkich rozmiarów tablica - ale być w Vegas i jej nie zobaczyć - szkoda, że nie pojechaliśmy pod nią nocą - nocą w Vegas wszystko wygląda lepiej :)
Do Vegas wjechaliśmy inną drogą i opuszczaliśmy je także inną drogą - teraz kierunek na Zion National Park - musieliśmy jednak zobaczyć tablicę, a potem okazało się, że jedziemy Frank Sinatra Drive - po prostu rewelacja! Vegas mimo wszystko opuszczałam z lekkim smutkiem, ale tyle jeszcze było przede mną :)
-
Droga do Zion National Park 25.01.2009 :: 16:49
Na styku Nevady i Utah - krajobraz zmieniał się z takiego skalno-pustynnego w bardziej górzysty, ale w kolorach cegły - Utah charakteryzuje się właśnie taką kolorystyką - te kolory wyglądały naprawdę pięknie, zwłaszcza Brice Canyon, czy Lake Powell, ale o tym później.
Nevada z Joshua Trees
Im dalej od Vegas, tym inny krajobraz
20 mil do Zion, 17 do Springdale (brzmi jak jakiś amerykański serial - Springdale...)
-
Fort Zion 25.01.2009 :: 17:12
Przez przypadek w drodze do Springdale natrafiliśmy na taką malusią ni to mieścinkę, ni to co - nie wiem co tak naprawdę nas skusiło, żeby tam wjechać - czy te budyneczki stylizowane na stare miasteczko dzikiego zachodu, a może sklep z pamiątkami, czy małe zoo, a może lody robione domowym sposobem, grunt że zajechaliśmy na parking i bardzo się nam tam spodobało - efektem tego kilka fajnych zdjęć, wizyta w mini zoo i karmienie zwierzątek marchewką za dolara (z sarnami, osiołkami, lamami itp.), parę prezentów (np. złoto głupców, prawdziwe złoto w płatach itp.), dla mnie pyszna drożdżówka z cynamonem, dla reszty lody, superaste kwitnące kaktusy, jaszczurki i wielgachne mrówki :)
Będę musiała tu dodać jeszcze jedno zdjęcie, oprócz tych co już zaplanowałam :)))
Rejestracja z Utah - te skały to coś, co można zobaczyć np. w Zion National Park, czy w Glen Canyon - to taka wizytówka tego stanu
Zdjęcia z Fortu
Szczekająca d...a - taki lokalny żarcik :)
Kolekcja butów
Westernowo
Gigantyczne mrówy
Ta miejscowość w forcie nazywała się Virgin - a to jej więzienie
Widok z Fortu na krajobraz wokół
Kaktusy
Pyszna drożdżówka z cynamonem!
Rzut ogólny na miasteczko Virgin
-
My w Forcie Zion :)) 25.01.2009 :: 17:24
To zdjęcie jest tak fajne, że warto żeby się tu znalazło - jako jedno z nielicznych moich "ludzkich" zdjęć :))
-
Wreszcie Springdale 25.01.2009 :: 17:47
Dotarliśmy tam w godzinach popołudniowych z myślą taką, że się zameldujemy w hoteliku, zjemy jakieś pyszne jedzenie i pochodzimy po miasteczku, a następnego dnia ruszymy w trasę - tutaj musieliśmy zmienić czas - była godzina różnicy, ale nie pamiętam już w którą stronę, przy hotelu malutki basen i w ogóle cisza i spokój, trochę przypominał mi się serial "Przystanek Alaska", ale bez śniegu - tutaj kupiłam też w lokalnym sklepiku z pamiątkami i ze wszystkim moje merele - sportowe buciory - które założyłam następnego dnia (to był chyba mój najdroższy zakup w Stanach - ok. 60 dolarów po zniżkach) i obyło się bez ran na nogach nawet
Przed samym miasteczkiem zatrzymaliśmy się na parkingu przy jakimś strumyku, a wszędzie były takie góry...
Naturalna trasa i psi park? - fajnie wyglądał ten kamień
Woda w strumyku była dość zimna, ale widzieliśmy piknikującą nieopodal rodzinkę, która się tam kąpała - chyba jacyś zahartowani miejscowi :)
Drzewo i kamień
Odcisk stopy - albo mój, albo Agatki
"... gdzie strumyk płynie z wolna..."
-
Zwiedzanie Zion National Park 25.01.2009 :: 18:02
Teraz większość z tego, co udało nam się zobaczyć podczas zwiedzania - góry, niesamowite formacje skalne, pozarastane drzewami, roślinność roznąca dosłownie gdzie tylko znalazła kawałek ziemi - część tego zwiedzania odbyła się specjalnym parkowym autobusem, który woził ludzi po całej trasie i zatrzymywał się na ciekawszych przystankach, potem szło się pooglądać daną atrakcję piechotą i wracało na taki przystanek, potem jechało się dalej, do kolejnego punktu - autobusy kursowały co 15 minut i w środku był przewodnik, który opisywał wszystko co znajdowało się na całej trasie... po angielsku oczywiście :))
Trzeba też pamiętać, że tam niedawno skończyła się zima, choć była końcówka maja, na szczęście było ciepło i przyjemnie